No tak a niby czemu?
A temu, że można się było pokłócić i mieć wszystko w nosie.
Można było się pokłócić, nawrzeszczeć, trzasnąć drzwiami, obrócić się na pięcie i sobie pójść.
Można było się nie odzywać, nie przytulać i tak o "karać" tą drugą osobę.
A w małżeństwie się nie da?
Da się. Ale to już ma inny smak. Inny wygląd.
Teraz już nie trzaśniesz drzwiami, bo gdzie pójdziesz? Do drugiego pokoju?
Teraz już nie wyjdziesz z domu, a nawet jeśli to będziesz musiała w końcu wrócić.
Teraz już ciężko jak się nie przytulisz w nocy chociaż robiłaś to co noc.
Wstajesz rano i się nie odzywacie? A zawsze rano piliście razem kawę.
A jeszcze jak mieszkacie z rodzicami... ooo to jest kolorowo.
No bo nie chcesz żeby rodzice o wszystkim wiedzieli, zaraz byłoby "ale czemu się kłócicie?"
Więc kłócicie się kiedy ich nie ma. A później udawanie przed nimi, że wszystko jest ok :)
A w środku cholera cię bierze.
Eh kłótnie. Małżeńskie kłótnie.
Teraz już każda kłótnia wygląda inaczej niż ta sprzed małżeństwa. Niż ta za czasów kiedy nie mieszka się razem. Każdy gest jest inny. Ludzie, którzy zaczynają ze sobą mieszkać zmieniają się. Może nie aż tak strasznie ale zawsze choć trochę. Zmienia się sytuacja, bo trzeba sobie jakoś razem radzić razem mieszkając. Wcześniej tego "problemu" nie było. I tak oto wyglądają perypetie młodego małżeństwa.
A na koniec myślisz sobie "Głupek z niego. Ale kocham Go jak nikogo".
Później takowy "głupol" Cię przytuli, powie że kocha i ... i koniec kłótni - znów wszystko jest w porządku. Aż do kolejnego razu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz