Nie wiem czyja to sprawka i co ktoś nakombinował ale jakimś cudem na blogu nagle znalazło się kilkadziesiąt osób i po przeczytaniu jednego posta (pewnie nawet nie w całości) piszą jaka to ja jestem zła żona i jakie to baby są nie dobre i jak to tak można się kłócić i w ogóle... He, he. Co drugi taki wpis to jakiś facet strasznie skrzywdzony przez kobietę, bo pewnie nakrzyczała czy coś. Po za tym NIKT nie podał adresu swojego bloga więc spoko - anonimowi czytacze wiedzący wszystko najlepiej po jednej notce :) No jeszcze teraz nie mogę uśmiechu powstrzymać na myśl o tym :)
Przecież ja nie pisałam, że strasznie się pożarłam ze swoim ukochanym. A zresztą nawet gdyby - czy Wy wszyscy NAPRAWDĘ NIGDY się nie kłócicie ze swoimi połówkami? He, he chciałabym to widzieć. Teraz to wszyscy zgodni i gadanie jak to tak można itd... srutu tutu :) Nie no po prostu nie mogę. I nie uczcie mnie jak to ja mam postępować i jaka to ja głupia (albo Wu.) jesteśmy bo się pobraliśmy w takim wieku (ja 19 on 22). Chcecie udowodnić że jesteśmy gówniarze? A jakimi gówniarzami jesteście WY? I ciekawe ile sami mieliście lat jak się pobieraliście. Ludzie.! Teraz już nie pamiętacie co niektórzy, jak mieliście 20 lat i kłóciliście się ze swoimi połówkami? To ja polecam tabletki z miłorzębu - dobre na pamieć są :) Albo mniej margaryny używajcie :)
Po nad to. Post - jeśli ktoś się dobrze wczyta - jest o tym, jak różnią się kłótnie w zwykłym partnerstwie, gdy się z kimś nie mieszka a widuje co dzień i inne sprawy są tak na prawdę ważne, a jak to wygląda gdy się z kimś zamieszka i zaczyna tworzyć rodzinę. Jak ktoś ma to pojąc - to pojmie, jak nie - trudno, jego strata.
A tak na koniec to dzięki za zafundowanie dobrego humoru bo na prawdę ubawiłam się czytając Wasze komentarze :)
Ps. Stałych czytelników proszę o zostawienie mi swoich maili pod TĄ notką - będzie mała niespodzianka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz