poniedziałek, 21 lutego 2011

No i już po urodzinkach. Już ostatnie naście leci. Jak to szybko zleciało - masakra. Było ciasto, kawa, szampan (po którego łyku było mi nie dobrze i piłam już tylko marchewkowy soczek:) ), coś mocniejszego dla taty, wujka i mojego Wu. Mama z ciocią piły jakieś likiery. Ogólnie skończyło się bardzo miło. Bo nikt się nie upił. Ale atmosfera była fajna i nawet tato się rozkręcił z mówieniem i już nie był taki "niemowa" jak zaczynał się temat dziecka. Oczywiście ciocia z wujkiem się cieszyli :)
A tato stwierdził, że on nie chce znać do ostatniego momentu, aż się nie urodzi płci dzidziusia, że ma być tylko cały i zdrowy i ma mieć wszystko na swoim miejscu. No i my z moim Wu stwierdziliśmy, że chyba też nie chcemy wiedzieć płci, że wolimy niespodziankę :)
Na sam koniec mój ukochany pomógł mi posprzątać i został u mnie na noc. I choć miał ze mną dzisiaj ciężko, bo mam jakaś infekcję i nie dam się dotknąć to był zadowolony, że mógł spać u mnie z nami :) Całą noc co się przebudziłam to on też i zaraz głaskał brzusio i się przytulał. 

A dziś u lekarza znów wizyta, przez tą infekcję. Przepisana recepta. Wykupione. Miejmy nadzieję, że szybko mi to przejdzie i pomalutku się wszystko zacznie układać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz