poniedziałek, 23 kwietnia 2012

No to muszę się wygadać....

ostatnio chodzę jakaś nabuzowana... wszystko mnie wkurza. wszystko się zawsze psuje w najmniej odpowiednim momencie. Nie dość, że wydatków w tym miesiącu w cholerę to jeszcze jakby tego było mało popsuł nam się piecyk gazowy, a gość jedyny w mojej miejscowości który takie naprawia wyjechał na jakieś szkolenie i takim sposobem od piątku wieczorem do jutra nie wiadomo do której godziny zostaliśmy bez ciepłej wody i bez ogrzewania. Z ogrzewaniem pal licho bo już w miarę ciepło i w domu i tak jest ciągle ok.22 stopni, gorzej z wodą, bo czy się ktoś chce umyć, czy kąpać Bombla no to tragedia bo wodę trzeba grzać w wielkim garze.... i pomyśleć, że ludzie tak kiedyś żyli na co dzień a dziś takie kilka dni to potrafi człowieka wkurzyć... No ale mam nadzieję, że gość jutro przyjdzie i zrobi i będzie można normalnie funkcjonować. Szkoda tylko, że ta część która najprawopodobniej siadła kosztuje ok.500zł + koszt montażu itd... MASAKRA. Aż się boję pomyśleć, co to będzie jutro...
Tak bardzo chciałabym, żebyśmy w końcu wyszli na prostą ale wiecznie musi się COŚ znaleźć, stać itp. Jak to mówią, trochę brzydko "jak nie urok, to sr...ka" eh.

A teraz trochę pozytywnie, dostałam od Wu. laptopa. na raty. Z racji tego, że od października wybieram się na studia (tak, to już raczej pewne o ile wszystko z kasą będzie ok...) no i teraz była okazja. Na razie nic jeszcze za  niego nie płaciliśmy, więc nie narzekam, ale pewnie zacznę od przyszłego miesiąca :) No ale w każdym bądź razie spełnił jedno z wielu moich marzeń. Czasem jest kochany, ale przez ostatnich kilka dni miałam też co najmniej kilka razy ochotę go udusić....

Nie wiem czy Wam pisałam... Mały nauczył się schodzić tyłem z wersalki! Wygląda przy tym przesłodko i przekomicznie, jak to mówi Wu. "jak mała dżdżowniczka" :) I teraz przy każdej możliwej okazji jak tylko zostawi się go na moment na wersalce, która u nas w pokoju siłą rzeczy jest cały czas rozłożona, to on niezależnie czy leży na pleckach (robi fik i już na brzuszku), czy na brzuszku robi kilka sprytnych ruchów i już jest na brzegu i z nóżkami i pupą zwisającą z łóżka czeka aż ktoś go złapie i schodzi sobie na podłogę zadowolony z siebie :) No i zaczął się podnosić na szczebelkach od łóżeczka jak siedzi do wstawania, jedyne co mnie tylko zastanawia to to, że z leżenia jeszcze sam nie siada, ale z siedzenia jak się go już posadzi to do wstawania chętny, a najlepiej to cały czas go trzymać żeby stał bo nóżki mocno prostuje i nie chce siedzieć czasem nawet :) Cwaniak mały. No i jeszcze nauczył się spać na brzuszku, a właściwie to nie nauczył tylko przypomniał sobie jak to się robi no i teraz w nocy jak się położy na brzuszku to później płacze bo nie umie się s powrotem obrócić (chociaż w dzień kula się w te i s powrotem)  no i muszę wstawać, żeby go obrócić ;)
Zaskakuje coraz to czymś nowym. A jutro musimy iść na szczepienie... WZW B.  i szczerze powiem, że jakoś sobie tego nie wyobrażam bo on ostatnio przy przebieraniu w domu pieluchy protestuje i mam nie lada problem czasem żeby go ubrać a co dopiero tam po szczepieniu będzie... aż się boję pomyśleć.!! Dobrze że następne dopiero gdzieś październik/listopad. Chociaż trochę spokoju będzie.

Uuuu ale się rozpisałam kochane... Szok. No ale musiałam się wygadać.

Aaa no i chciałyście żebym podała przepis, tyle, że ja to robiłam tak o z głowy. Ciasto francuskie było kupione w biedronce ;) pokroiłam w kwadraty, dałam do środka jagody (ale za pewne wszystko inne co by do głowy nie wpadło też będzie się nieźle spisywać), rogi zebrałam do środka i pozlepiałam brzegi i wsadziłam do piekarnika na ok.15min w temp. 180stopni. A jak już wyciągnęłam to odczekałam chwilę, żeby przestygło, dałam śmietanę, posypałam cukrem i było mniam.! Zniknęło w mig! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz